piątek, 1 maja 2015

Drzewo //Opowiadanie

Spotkałam je kiedy miałam 9 lat.
            Tamtego dnia rodzice znowu się pokłócili, tata uderzył mamę. Widziałam tylko krew i łzy. Nie mogłam znieść kolejnej sekundy przebywania w domu, więc wybiegłam na zewnątrz. Było ciemno, niebo było zachmurzone jakby chciało płakać razem ze mną. Nasz dom znajdował się na skraju lasu. Nigdy nie wolno mi było do niego wchodzić. Rodzice twierdzili, że to niebezpieczne, łatwo mogę się tam zgubić. Ale tego dnia nie obchodziło mnie to, co mówili mi rodzice, więc wbiegłam pomiędzy drzewa.
            Zaczęło padać. Biegłam i biegłam, bez końca. Nie starałam się zapamiętać drogi, ani patrzeć dokąd zmierzam. W końcu, nie miałam już sił. Upadłam i zaczęłam płakać. Siedziałam cała mokra i pokryta błotem. Oparłam się o drzewo i próbowałam się uspokoić. Nie wiem jak dużo czasu spędziłam wtedy w lesie. Nagle usłyszałam głos:
-Dlaczego płaczesz? -wystraszyłam się, nie wiedziałam skąd dochodzi. Było ciemno, bałam się. Przysunęłam się bliżej do drzewa i złapałam się jego korzeni. Jeden z nich się poruszył i wtedy krzyknęłam odskakując jak oparzona.
-Nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy. -teraz głos wyraźnie dobiegał od drzewa przy którym przed chwilą siedziałam. Przyjrzałam mu się dokładnie, chociaż nie było łatwo z powodu wszechogarniającej mnie ciemności. Było ogromne i bardzo szerokie, miało niezliczoną ilość gałęzi. Na niewielkiej wysokości zauważyłam oczy. Wpatrywały się we mnie. To drzewo naprawdę do mnie przemówiło. Nie mogłam w to uwierzyć. Powoli zbliżyłam się do niego.
-Kim jesteś?
-Możesz mówić do mnie po prostu Drzewo. Nie posiadam imienia, tak jak ludzie. W końcu przestałaś płakać.
Spuściłam głowę. Stałam tak w milczeniu dłuższy czas.
-Nie wiem jak trafić z powrotem do domu. Nawet nie chcę wiedzieć.
-Kiedyś będziesz musiała wrócić.
-Nie chcę. -czułam że łzy znowu wzbierają mi się pod powiekami. Wtedy Drzewo przysunęło do mnie grubą, solidną gałąź.
-Usiądź, zaopiekuję się tobą przez tą noc.
Niepewna wdrapałam się na gałąź i złapałam się mocno. Poczułam, że wznoszę się w górę. Wkrótce byłam tak wysoko, że w ogóle nie widziałam ziemi z powodu ciemności. Drzewo oplotło mnie inną gałęzią. Byłam bezpieczna. Zasnęłam z wyczerpania.
            Kiedy obudziłam się rano pierwsze co poczułam to szok. Nie wiedziałam gdzie jestem i co się dzieje. Potem wspomnienia zaczęły stopniowo wracać. Drzewo zauważyło, że się obudziłam i powoli spuściło mnie na dół. Podarowało mi liść na którym pokazało mi jak wrócić do domu. Podziękowałam mu i niechętnie ruszyłam z powrotem. W domu nie było taty. Mama siedziała i nie odzywała się do mnie. Od tamtej pory musiałam radzić sobie sama. Musiałam dorosnąć tak szybko, jak to możliwe. Mama kompletnie się załamała, nie była w stanie normalnie ze mną rozmawiać. Zaczęłam więc sama robić jedzenie, sprzątać, zajmować się wszystkim.
            Wykorzystałam liść, który dało mi Drzewo i wróciłam do niego. Od tamtej pory odwiedzałam je codziennie. Było wyjątkowe. Inne drzewa, które żyły obok niego nie potrafiły mówić. Mówiło, że miało rodzinę i przyjaciół, ale wszystkich zabili ludzie. Teraz zostało prawdopodobnie jedyne, które ma taką umiejętność. Pełniło mi w pewnym sensie rolę rodzica i najlepszego przyjaciela. Nie wiem dlaczego cały czas było dla mnie takie dobre. Kiedyś zapytało mnie dlaczego mój tata uderzył mamę.
-Miałam brata. Rodzice bardzo go kochali. Ale nie miał on żadnych przyjaciół. Wszyscy go nienawidzili, dręczyli. Cały czas płakał. Próbowali jakoś mu pomóc, ale on nie mógł tak żyć. Każdy dzień w szkole był dla niego katorgą. W końcu zaczął być niezrównoważony psychicznie. Nawet niebezpieczny dla otoczenia. Pobił jednego chłopca, który mu dokuczał do tego stopnia, że trafił do szpitala. Potem po prostu popełnił samobójstwo. Nigdy nie widziałam takiej rozpaczy na twarzach rodziców. Tata obwiniał o wszystko mamę. Wmawiał jej, że nie potrafiła mu pomóc. -znowu zaczęły mi płynąć łzy, co zdarzało się niesłychanie często przy Drzewie. -Nie mogę się z tym pogodzić. Wiem, że minął już ponad rok i powinnam przestać cały czas płakać. Ale nie mogę. Nie mogę znieść myśli, że więcej go nie zobaczę..
-Nie musisz. To nie jest rzecz z którą musisz się pogodzić. Po prostu naucz się z tym żyć. Czas jest najlepszym lekarstwem. Daj sobie go jeszcze trochę. Jesteś silna, przeżyjesz wiele.
-Powiedz.. dlaczego w ogóle mi pomagasz? Dlaczego cię obchodzę? Przecież to ludzie zabili twoich towarzyszy, a ja jestem jednym z nich.
-Jesteś inna. Widzę w tobie dobroć, jakiej nie widziałem od dawna w nikim. A widziałem wiele w swoim ponad dwutysięcznym życiu. Mnóstwo rzeczy wydarzyło się w tym lesie. Ale bardzo rzadko zdarza się taki dobry człowiek jak ty. Dlatego chcę ci pomóc. Zasługujesz na to.
            Pomogło mi tak wiele razy. Nauczyło mnie tak mnóstwo rzeczy. Pokazało mi jak być szczęśliwą i czym jest szczęście. Dzięki niemu przetrwałam. Nie miałam nikogo oprócz niego. Najgorsza była świadomość, że nie mogę w żaden sposób się mu odwdzięczyć. Nie mogłam nic zrobić. Tylko korzystałam z tego wszystkiego co mi dawało. A dawało mi naprawdę wiele. Wychowało mnie na dobrego człowieka. Pozwalało mi się huśtać na jego gałęziach i podnosiło mnie tak wysoko, że widziałam cały las. Opowiadało mi wiele historii różnych ludzi, których spotkało w swoim życiu. Uwielbiałam słuchać jego historii. Potrafiłam siedzieć w lesie całymi dniami. Nikomu to nie przeszkadzało, ponieważ w domu i tak nikt na mnie nie czekał. Mama ledwo była świadoma tego, że dalej żyję i się nią zajmuję. Mimo tego wszystkiego byłam szczęśliwa.
            Kiedy miałam 13 lat mamę zabrali do szpitala psychiatrycznego. Nie byłam już w stanie sama się nią opiekować, wymykała mi się spod kontroli. Straciłam ją. Straciłam całą swoją rodzinę.
            Drzewo cały czas twierdziło, że nie zasługuję na takie cierpienie. Ale może nie miało racji. Może gdzieś popełniłam jakiś błąd i Bóg, o ile jakiś istnieje, mści się za to na mnie. Stałam się apatyczna. Moi rówieśnicy i nauczyciele martwili się o mnie, widziałam to.
-Jest ciężko wiem. Ale dasz radę, jak zawsze. Spróbuj żyć normalnie mimo wszystko. Wiem, że twoja rodzina by tego chciała.
            Mijały kolejne lata. Ból powoli stawał się coraz mniej przejmujący. Myślałam, że już się dość nacierpiałam w życiu. Zdobyłam nawet kilku przyjaciół. Ale nigdy żadnemu nie powiedziałam o Drzewie. To była moja tajemnica. Nie chciałam się z nikim tym dzielić. Oczywiście żaden z nich nie był dla mnie takim wsparciem jak Drzewo.
            W końcu nadszedł t e n dzień. Wyglądał jak każdy inny. Jak co dzień wybrałam się do lasu. Znałam drogę na pamięć, więc było niemożliwe żebym się pomyliła. A jednak kiedy doszłam w tak dobrze znane miejsce nie było tam Drzewa. Widziałam tylko bardzo szeroki pień. Krążyłam po całym lesie, wielokrotnie wracając w to samo miejsce. I wciąż widziałam to samo.
Przecież to niemożliwe.
Niemożliwe...
Ogarnęła mnie panika. Zaczęłam biegać pomiędzy drzewami szukając i krzycząc.
W końcu musiałam przyjąć do siebie prawdę.
Zabili je. Ludzie.
Tacy jak ja.

            Teraz uśmiecham się jaśniej, nawet kiedy cierpienie rozrywa mnie od środka. Nie chcę żeby ktokolwiek musiał się o mnie martwić. Zostałam wolontariuszką, pomagam innym. Nie chcę nigdy widzieć kogoś kto by cierpiał tak jak ja. 

Hej!

Od długiego czasu chciałam założyć sobie bloga, ale dopiero teraz się na to decyduję.
Nie jestem jeszcze do końca pewna, co będę tutaj zamieszczać, ale wiem, że nie będzie to blog monotematyczny.
Mam 17 lat, wiele zainteresowań i zdecydowanie zbyt dużo myśli w głowie, żeby wciąż trzymać je tylko dla siebie.
Wydaje mi się, że niepotrzebne jest pisanie czegoś więcej.
Zapraszam do czytania :)